środa, 29 października 2014

"OCALONA" - APRILYNNE PIKE

Tytuł: Ocalona 
Tytuł oryginału: Earthbound 
Cykl: Ocalona 
Autor: Aprilynne Pike 
Wydawnictwo: Dolnośląskie 
Ilość stron: 328 

Tavia traci 
w katastrofie lot- 
niczej rodziców, a sama 
- jako jedyna osoba na 
pokładzie - cudem uchodzi z ży- 
ciem. Zamieszkuje u dalszej rodziny, 
chodzi na psychoterapię oraz... pod- 
kochuje się w przystojnym Bensonie. Kiedy uka- 
zuje się jej tajemniczy chłopak widmo, a wokół dzieje 
się coraz więcej niezrozumiałych rzeczy, dziewczyna za- 
czyna podejrzewać, że przeszłość kryje niejeden sekret... Nie 
wie jednak, że świat chyli się ku upadkowi, a ocalenie go wymaga 
porzucenia Bensona. A to jedyna rzecz, której Tavia nie zamierza zrobić... 

W przygotowaniu tom drugi


Ocalona to powieść, którą już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać. Do zapoznania się z nią zachęcił mnie jej opis i przepiękna okładka. Jestem pewna, że wielu z was zwróciło na nią uwagę. Od samego początku było o tej książce dosyć głośno, ponieważ jej autorka znana jest z innych powieści młodzieżowych, które wchodzą w skład cyklu Laurel. Zanim jednak przedstawię wam emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania tej książki postaram się przybliżyć wam jej fabułę, która niestety nie jest zbyt oryginalna.

Tavia jako jedyna osoba na pokładzie samolotu cudem uniknęła śmierci. Niestety tyle szczęścia nie mieli jej rodzice, który zginęli w tym wypadku. Dziewczyna zamieszkuje u dalszej rodziny, o której nigdy wcześniej nie słyszała. Tavia podkochuje się w Bensonie i stara się aby ten zwrócił na nią uwagę. Wokół niej zaczynają dziać się różne dziwne rzeczy, których nie jest w stanie zrozumieć. Czy Tavia odkryje mroczny sekret, w który jest zamieszana?

Akcja książki jest szybka i pełna niespodziewanych zwrotów. Powieść czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Autorka posługuje się łatwym i lekkim językiem, który dla każdego będzie zrozumiały. Gdy zaczęłam czytać tę książkę, nie spodziewałam się, że tak bardzo mnie ona wciągnie. Z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej ciekawa jak potoczą się dalsze losy głównej bohaterki i nie mogłam się doczekać, aż w końcu poznam zakończenie. Kilka razy autorce udało się bardzo pozytywnie mnie zaskoczyć i sprawić, że z zapartym tchem czytałam kolejne rozdziały.

Pomimo tego, że fabuła nie jest dość oryginalna to bardzo miło spędziłam z tą książką czas. Oczywiście jeśli szukacie czegoś bardziej ambitnego to niestety możecie się trochę zawieść. Ocalona jest świetną powieścią, aby dobrze się zrelaksować. Po ciężkim dniu jest to idealna powieść, aby odpocząć i oderwać się od rzeczywistości. Nie wymaga od czytelnika zbytniego wysiłku, a nad rozwiązaniem sekretu głównej bohaterki wcale nie trzeba się długo zastanawiać. Choć wydawać by się mogło, że jestem już trochę za stara na tego typu powieści to od czasu do czasu uwielbiam przeczytać coś lekkiego co jest skierowane zdecydowanie do młodszych czytelników.

Bohaterowie nie są zbyt dobrze wykreowani, ale mimo wszystko bardzo ich polubiłam. Tavia okazała się ciekawą postacią, która starała się poradzić, ze swoimi problemami. Jestem bardzo ciekawa dalszych losów głównej bohaterki i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła zapoznać się z nowymi przygodami Tavi. Benson od samego początku zdobył moją sympatię i dlatego byłam bardzo zaskoczona jak autorka rozwinęła jego wątek. Niestety nie mogę wam tego zdradzić, ale jestem pewna, że będziecie tak samo zdziwieni jak ja.

Ocalona to powieść zdecydowanie skierowana do młodzieży. Myślę, że znajdzie ona swoich fanów, którzy będą tak jak ja czekali na kolejne części. Ogromnym atutem tej książki jest jej okładka, która bardzo mi się podoba. Historia stworzona przez Aprilynne Pike ma swoje plusy jak i minusy, ale zdecydowanie zalicza się do udanych powieści.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Dolnośląskie!

wtorek, 21 października 2014

"DZIEŃ, W KTÓRYM UMARŁAM" - BELEN MARTINEZ SANCHEZ

Tytuł: Dzień, w którym umarłam 
Tytuł oryginału: Lilim 2.10.2003 
Autor: Belén Martínez Sánchez 
Wydawnictwo: Mira 
Ilość stron: 384 

Nic nie jest takie, jakim się wydaje. 
Zdarza się, że koniec to dopiero początek. 

Dla Diletty Mair wszystko zmieniło się drugiego 
października dwa tysiące trzeciego roku. Wtedy zrozumiała, 
że naprawdę istnieje życie po śmierci. Że anioły mają 
niewiele wspólnego z jej wyobrażeniami, a zamieszkane 
przez demony piekło jest czymś jak najbardziej rzeczywistym. 
Drugi października dwa tysiące trzeciego roku okazał się 
dniem innym niż wszystkie. 

Tego dnia Diletta Mair umarła. 

Czasem niebo budzi strach, 
a wspólny język łatwiej znaleźć z demonami. 
Szczególnie, gdy stajesz się jednym z nich. 

"DZIEŃ, W KTÓRYM UMARŁAM" TO BŁYSKOTLIWY DEBIUT 
MŁODZIUTKIEJ HISZPAŃSKIEJ PISARKI BELEN MARTINEZ SANCHEZ, 
LAUREATKI KONKURSU LITERACKIEGO 
NA NAJLEPSZĄ POWIEŚĆ MŁODZIEŻOWĄ. 
KSIĄŻKA PODBIŁA SERCA NASTOLATKÓW W HISZPANII.




Wydawać by się mogło, że w kwestii aniołów i demonów już wszystko zostało napisane. W ciągu kilku ostatnich lat powstało mnóstwo powieści, w których występują właśnie te istoty. Jednak młodziutka hiszpańska autorka postanowiła, że to właśnie anioły i demony będą bohaterami jej powieści. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że książka przypadnie mi do gustu, ale autorka tak bardzo mnie zaciekawiła, że z niecierpliwością czekałam na rozwiązanie całej historii. Zanim jednak przedstawię wam moje odczucia, które towarzyszyły mi podczas czytania, opowiem trochę o fabule tej powieści. 

Diletta Mair z pozoru jest zwykłą nastolatką. Stara się ukrywać swój sekret i nie zdradza nikomu, że jest w stanie zobaczyć zjawy. Dziewczyna nauczyła się je po prostu ignorować. Jednak pewnego dnia coś się zmienia. Drugiego października dwa tysiące trzeciego roku Diletta Mair umiera. Jeśli jednak myślicie, że to koniec tej historii to jesteście w ogromnym błędzie. Życie Diletty dopiero się zaczyna... 

Ogólnie książka nie jest zbyt wybitnym dziełem, więc może nie przypaść do gustu trochę bardziej wymagającym czytelnikom. Jeśli jednak szukacie czegoś co pozwoli wam się oderwać od rzeczywistości to Dzień, w którym umarłam jest strzałem w dziesiątkę. Zaczynając czytać tę powieść, nawet nie przypuszczałam, że tak bardzo mnie ona ciągnie. Ciężko było mi choć na chwilę przerwać czytanie, ponieważ za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się jak zakończy się historia głównej bohaterki. 

Akcja tej książki jest naprawdę szybka. Autorka co chwilę dostarcza czytelnikowi nowych wrażeń i nie pozwala nawet na moment pomyśleć o czymś innym. W tej powieści naprawdę dużo się dzieje, a każda strona jest przepełniona wieloma zdarzeniami. Pisarka doskonale buduje w czytelniku napięcie i sprawia, że przez cały czas targają nim różne emocje. 

Pomimo tego, że fabuła nie jest zbyt oryginalna, książka tej autorki naprawdę mi się podobała. Oczywiście przed rozpoczęciem z nią przygody, nie nastawiałam się na bardzo ambitną lekturę i być może dlatego się nie rozczarowałam. Dlatego jeśli macie zamiar przeczytać tę powieść to nie nastawiajcie się na lekturę z górnej półki, ale raczej na typową powieść młodzieżową. Z takim nastawieniem z pewnością się nie zawiedziecie. 

Autorka bardzo dobrze wykreowała bohaterów tej książki. Szczególnie główna bohaterka przypadła mi do gustu. Diletta okazała się ciekawą osobą z intrygującym charakterem. Oczywiście moje serce w całości skradł Alois i to jego z pewnością najbardziej zapamiętam z tej powieści. Bardzo przyjemnie czytało się wszystkie dialogi z jego udziałem i nie mogłam doczekać się kiedy znowu pojawi się nowy wątek z nim w roli głównej. 

Dzień, w którym umarłam to powieść idealna na chwilę relaksu i odstresowania. Po ciężkim dniu dobrze jest wziąć do ręki książkę, która pozwoli nam się oderwać od rzeczywistości, a dzieło tej autorki z pewnością się do takich zalicza. Myślę, że historia Diletty Mair spodoba się wielu młodym czytelnikom i z chęcią będą czytali kolejne strony tej powieści. Odrobinę rozczarowała mnie okładka, która moim zdaniem mogła być dużo lepsza. Myślę jednak, że jest to kwestia gustu i może akurat wam przypadnie do gustu. 

Za książkę dziękuję wydawnictwu Mira!


sobota, 18 października 2014

"NORWESKIE NOCE" - DEREK MILLER

TytułNorweskie noce 
Tytuł oryginału: Norwegian by Night 
Autor: Derek Miller 
Wydawnictwo: Feeria 
Ilość stron: 392 

Los płata nam czasem figle. Sheldon Horowitz, były żołnierz Marines 
i weteran wojny w Korei, ma już 82 lata, ale właśnie teraz przeniósł się 
z Nowego Jorku do Oslo. Zamieszka tu z wnuczką, która chce 
zaopiekować się wpadającym w demencję dziadkiem. 
Tymczasem Horowitz staje się świadkiem morderstwa, przed którym 
udaje mu się ocalić siedmioletniego chłopca. Okoliczności zmuszają go do 
przedzierania się z małym przez dziewiczą norweską przyrodę. W ślad za 
nimi rusza bezwzględny zbrodniarz wojenny z Bałkanów oraz norweska 
policja. Po drodze zaś niezbędne okażą się wojskowe umiejętności 
Sheldona - pytanie tylko, czy zdoła sobie przypomnieć triki z pola walki. 
Tym bardziej, że coraz częściej stają mu przed oczami obrazy z Korei oraz 
z Wietnamu, gdzie zginął jego syn. Jak funkcjonować w towarzystwie 
zmarłych, a jednocześnie ratować w teraźniejszości żywych: 
siebie i chłopca? 

Miller dołącza do Stiega Larssona, Henninga Mankella i Jo Nesbø 
- "świętej trójcy" skandynawskich autorów kryminałów. Powieść 
Norweskie noce zdecydowanie różni się od ich książek, ale jest równie 
satysfakcjonująca. 
Thomas Gaughan 

Ludzka, pełna czarnego humoru, chwytająca za serce, pełna 
wiarygodnych postaci - wśród nich wzruszający, doskonały bohater 
Sheldon. To jedna z najlepszych książek tego roku. 
Herald Sun (Australia) 

Norweskie noce ma wszystkie cechy thrillera najwyższej klasy, ale to 
wyjątkowa charakterystyka bohatera buduje prawdziwe napięcie. 
Zabawna i wzruszająca, a zarazem trzymająca w napięciu książka. 
To kryminał na najwyższym poziomie. 
The Guardian 


Derek Miller to autor, który jak dotąd był dla mnie wielką zagadką. Nigdy wcześniej nawet o nim nie słyszałam, ale postanowiłam, że z chęcią zapoznam się z jego twórczością. Jeśli uważnie śledzicie mojego bloga to z pewnością wiecie, że uwielbiam poznawać nowych pisarzy i z chęcią zabieram się za nieznane mi dotąd powieści. Norweskie noce to książka, którą od samego początku chciałam przeczytać i jak najszybciej się za nią zabrałam, aby dowiedzieć się czy przypadnie mi do gustu.

Sheldon jest byłym żołnierzem i weteranem wojny w Korei. Niedawno przeprowadził się z Nowego Jorku do Oslo, gdzie zamieszkał ze swoją wnuczką i jej mężem. Niestety z powodu swojego podeszłego wieku zaczyna cierpień na demencję i nie jest w stanie przypomnieć sobie niektórych zdarzeń. Pewnego dnia staruszek zostaje świadkiem morderstwa, a z całej sytuacji udaje mu się ocalić siedmioletniego chłopca. Aby chronić dziecko, Horowitz jest zmuszony uciekać przed bezwzględnym mordercą. Czy uda mu się uniknąć niebezpieczeństwa?

Fabuła tej książki jest niezwykle ciekawa i oryginalna. Autor miał dobry pomysł na napisanie tej powieści i uważam, że świetnie go wykorzystał. Norweskie noce to nie tylko dobry kryminał, ale również opowieść o człowieku, który za wszelką cenę stara się uratować małego chłopca. Derek Miller uwielbia zaskakiwać i sprawia, że każda kolejna strona wzbudza coraz większą ciekawość. Gdy zaczęłam czytać tę powieść, nie mogłam się od niej oderwać dopóki nie poznałam zakończenia. 

Największym plusem tej książki są jej bohaterowie. Każdy z nich jest doskonale dopracowany i od razu zyskuje sympatię czytelnika. W szczególności Sheldon zrobił na mnie ogromne wrażenie i bardzo się do niego przywiązałam. Po zakończeniu nie chciałam tak po prostu się z nim rozstawać. Wielokrotnie jego wypowiedzi mnie wzruszały, a czasami nawet doprowadzały do śmiechu. Miałam wrażenie, że jest to zwykły starszy człowiek, którego mogę spotkać na ulicy. Derek Miller stworzył naprawdę rzeczywistych bohaterów, których z pewnością Wy również pokochacie.

Uważam, że doskonałym pomysłem autora była demencja, na którą cierpi główny bohater. Dzięki temu Derek Miller stworzył niepewność, która ogarnęła mnie na początku i trzymała do samego końca. Czytając tę powieść nie mogłam mieć pewności czy zdarzenia w niej opisane są wynikiem demencji Sheldona, czy szczerą prawdą. W zasadzie nawet po przeczytaniu Norweskich nocy mam wątpliwości co było wyobrażeniem głównego bohatera, a co nie. Jeszcze nigdy nie miałam okazji czytać podobnej książki i cieszę się, że dzieło tego autora trafiło w moje ręce.

Akcja nie jest zbyt szybka, ale osobiście w niczym mi to nie przeszkadzało. Autor świetnie potrafił opisać wszystkie wydarzenia i sprawił, że przeniosłam się do świata, który stworzył. Z przyjemnością czytałam każdy opis i nie mogłam doczekać się zakończenia książki. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała możliwość przeczytania kolejnej powieści tego autora.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Feeria!