Tytuł oryginału: What She Left
Autor: T. R. Richmond
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 400
"Prawda o dziewczynie" to powieść, która już na samym początku zwróciła moją uwagę. Przepiękna okładka, ale także niezwykle ciekawy opis sprawiły, że nie mogłam przejść obok tej książki zupełnie obojętnie. Całe szczęście nie musiałam długo czekać na to gdy ta lektura trafi w moje ręce, a kiedy już to się stało, od razu zabrałam się za czytanie. Miałam ogromne oczekiwania co do tej pozycji i miałam nadzieję, że autor sprosta moim wymaganiom. "Prawda o dziewczynie" została porównana do "Zaginionej dziewczyny" autorstwa Gilian Flynn, którą po prostu uwielbiam. Nie mogłam odmówić sobie poznania kolejnej mrożącej krew w żyłach historii, dlatego sięgnęłam po twórczość T. R. Richmond. Czy moja decyzja była słuszna? Zapraszam do przeczytania dalszej części recenzji, z której z pewnością się tego dowiecie.
Alice to dziewczyna, której ciało wyłowiono z rzeki. Istnieją różne spekulacje na temat tego co w rzeczywistości się wydarzyło. Czy ktoś zrobił jej krzywdę? Może sama skoczyła do rzeki z zamiarem odebrania sobie życia? A jeśli był to po prostu nieszczęśliwy wypadek? Wydaje się, że nikt nie jest w stanie odkryć prawdy, jednak profesor jednej z uczelni - Jeremy Cooke - podejmuje się tego wyzwania. Znajduje strzępki informacji o ofierze i stara się połączyć je w całość. Czy uda mu się ustalić prawdziwą wersję wydarzeń?
Autor miał naprawdę dobry pomysł na fabułę, dlatego uważam, że "Prawda o dziewczynie" posiada ogromny potencjał. Cała zagadka wydaje się fascynująca i od samego początku zrobiła na mnie wrażenie. To co mnie jednak bardzo rozczarowało to sposób w jaki T. R. Richmond przedstawił fabułę. Książka określana jest jako "elektryzujący thriller", co po przeczytaniu wydaje mi się po prostu jednym wielkim kłamstwem. Historia Alice nie dostarcza czytelnikowi oczekiwanego napięcia i niestety nie wzbudza w nas większych emocji. Wielokrotnie nudziłam się podczas czytania tej powieści, a każda kolejna strona wydawała mi się podobna do kolejnej. Chociaż zakończenie niewątpliwie jest zaskakujące, to wszystko co dzieje się przed nim jest utrzymane w ogromnej monotonii.
Całą historię poznajemy poprzez urywki jakiś dokumentów, maile czy listy. Taki sposób prowadzenia fabuły jest naprawdę ciekawy, jednak bardzo często wprowadza w naszej głowie zamęt. Trudno jest zrozumieć to co dzieje się na kartach tej powieści i często mamy wrażenie, że coś nam umyka. Żałuję, że autor nie próbował tego wszystkiego bardziej wyjaśnić, ponieważ po raz kolejny przyszło mi na myśl, że T. R. Richmond nie wykorzystał potencjału jaki posiadała ta historia.
Bohaterowie, których wykreował autor, niestety także nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Każda z postaci wydawała mi się po prostu bardzo nijaka i bez charakteru. Alice, której powinnam współczuć z uwagi na to co ją spotkało, wielokrotnie mnie irytowała, chociaż tak naprawdę mogłam ją poznać tylko poprzez wspomnienia jej znajomych. Pozostali bohaterowie też jakoś mnie denerwowali i nie potrafiłam bardziej się z nimi zżyć. Po raz kolejny T. R. Richmond zaprzepaścił szansę na stworzenie fenomenalnej powieści która w stu procentach pochłonęłaby czytelników.
Język jakim posługuje się autor jest prosty i lekki, ale w połączeniu z tymi wszystkimi mailami, listami i innymi skrawkami dokumentów, niestety nie daje zadowalającego rezultatu. Myślałam, że "Prawdę o dziewczynie" przeczytam w krótkim czasie i nie będę mogła się od niej oderwać jednak stało się zupełnie inaczej - powieść niesamowicie mi się dłużyła, a ja nie mogłam doczekać się końca tej męki.
Podsumowując - "Prawda o dziewczynie" wobec, której miałam naprawdę duże oczekiwania, niestety okazała się ogromnym rozczarowaniem. Miał być elektryzujący thriller, wyszła bardzo spokojna opowieść o tajemniczej śmierci. Porównanie tej książki do "Zaginionej dziewczyny" to ogromny błąd i oczywiście nie zgadzam się z tym, że obie te lektury są choć trochę do siebie podobne.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz